Hmmm… ależ mam znowu serię ;). Kolejna
autobiograficzna książka chorej psychicznie kobiety, która pokonała chorobę i odzyskała
radość życia. Rachel cierpiała na Borderline, okropnie przetłumaczone jako “pograniczne
zaburzenie osobowości”. Nigdy nie spotkałam
się z takim terminem… Zaburzenie z pogranicza lub po prostu zaburzenie
bordeline, ale “pograniczne” brzmi strasznie, więc czytając udawałam, że to
słowo nie występuje ;).
Książkę połknęłam dość szybko, w sobotę
czytałam do w pól do drugiej… Choroby psychiczne chyba nigdy nie przestaną mnie
fascynować, przede wszystkim swoją relatywnością. Nie przestaje mie nurtować
pytanie – gdzie kończy się choroba, a zaczyna świadoma decyzja…
Bardzo dobrze, że powstają takie książki.
Przede wszystkim zawarte w nich obrazy są do bólu prawdziwe dają więc
świadectwo zwykle skrupulatnie skrywanej przed światem rzeczywistości…
pozawalają poczuć chorym I ich rodzinom, że nie są sami. Natomiast szczęśliwe
zakończenia dają nadzieję, a zdrowym takim jak ja przypominają jakie mamy
szczęście i jak bardzo nie dbamy o jakość swojego życia I to co mamy…
Dużo zastanawiałam się nad Timem, mężem
bohaterki, który trwał przy niej przez te wszystkie lata… Czy ja bym dała radę
wytrwać bedąc ciągle obrażaną, oskarżaną, tak strasznie źle traktowaną… Czy
starczyłoby mi cierpliwości?
Zwróciło moją uwagę, że zarówno “Uratuj
mnie” jak i “Byłam po drugiej stronie lustra” bardzo podkreślają ponoszenie odpowiedzialności nie tylko za
swoje czyny, ale przede wszystkim za emocje i reakcje na nie. Myślę, że choroby
psychiczne są pewnego rodzaju extremum, przesłanie terapii może być z
powodzeniem zastosowane przez każdego dnia, aby nasze życie naprało pełni i
było prawdziwie szczęśliwe, a serca spokojne…