Uwielbiam język Malickiego... mmm.... uczta językowa, naprawdę. I treść, taka zwyczajna, trochę taki Hłasko się kłania... Podoba mi się jego dystans do rzeczywistości i warszawskiego pędu... chociaż czasem taki maczo z butów wyłazi, że hej...
Bardzo polecam:)!