Wielki zawód... poprzednia książka Pana Sławomira powaliła mnie na kolana... tamte opowiadania były niesamowite, żywe, językowe arcydzieło... Natomiast "Ruchy"... no nie dałam rady przeczytać do końca, podchodziłam kilka razy i nie mogłąm strawić tego intelektualnego bełkotu, bełkot, bełkot, bełkot...
No szkoda straszna.